Artyleria skierowana na jawność

Krzysztof Izdebski

Krzysztof Izdebski

02 marca 2021

Przeczytasz w 3 minuty

Od wielu tygodni informujemy o trwającym ataku na prawo do informacji. Sejm w ubiegłym tygodniu wprowadził pojęcie tajemnicy dyplomatycznej i kontynuuje prace nad ograniczeniem dostępu do akt zakończonych postępowań prokuratorskich. Teraz Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego postanowiła wprowadzić na pole walki jeszcze cięższą artylerię. Domaga się od Trybunału Konstytucyjnego uchylenia fundamentalnych dla jawności przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej. 

Sędzia Małgorzata Manowska skierowała 16 lutego wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, w którym stara się podważyć dotychczasowe zasady udostępniania informacji publicznych. 

Jej zdaniem, ustawa zbyt szeroko reguluje dostęp do informacji o osobach pełniących funkcje publiczne oraz nakłada obowiązek udostępniania informacji na zbyt dużą liczbę instytucji. Pierwsza Prezes domaga się również by osoby, które żądają dostępu do informacji przedstawiały powód, dla którego chciałyby ją uzyskać. Oznacza to, że w praktyce, to urzędnicy będą decydować czy powód podany przez obywateli jest wystarczająco istotny, by informacji udzielić. Jeżeli urzędnik nie będzie uczciwy może po prostu oddalać te wnioski, które uzna za niewygodne. Będzie miał tutaj całkowicie wolną rękę, ponieważ wniosek dodatkowo zmierza do uchylenia przepisu, który pozwalał na wyciągnięcie konsekwencji karnych w stosunku do urzędników, którzy niezgodnie z prawem, nie udostępnili informacji publicznej. 

Warto wspomnieć, że nie jest to pierwszy wniosek Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego ws. ustawy o dostępie do informacji publicznej. Podobne zarzuty co teraz zostały już sformułowane w 2013 r. przez pełniącego wtedy tę funkcję Stanisława Dąbrowskiego. Wniosek został jednak wycofany przez Małgorzatę Gersdorf, ale jako powód podano nie dużą szkodliwość dla jawności, a upolitycznienie Trybunału Konstytucyjnego przez większość rządzącą. 

Co to wszystko oznacza dla obywateli i obywatelek? Jeśli Trybunał zgodzi się z oceną dokonaną przez Małgorzatę Manowską, w znacznym stopniu utrudniony zostanie dostęp do informacji o działaniach takich podmiotów jak np. Polska Fundacja Narodowa czy Spółki Skarbu Państwa. Ograniczona zostanie również możliwość uzyskania wiedzy na temat działalności osób, które wykonują pracę na rzecz urzędów, np. jako eksperci pomagający tworzyć projekty ustaw. Będzie też wiadomo mniej np. o tym z jakich przywilejów korzystają sami urzędnicy - np. czy korzystają z płatniczych kart służbowych. 

Powyższe negatywne konsekwencje pojawią się natychmiast. Urzędy, powołując się to, że sprawa oczekuje na rozpatrzenie przez Trybunał, będą zawieszać postępowania o udostępnienie informacji publicznej lub, w przypadku gdy spór o jawność toczy się przed sądem, kierować wnioski, by sądy wstrzymały się z rozstrzyganiem spraw. W rezultacie znacznie wydłużą się terminy udostępnienia informacji. A jedną z naczelnych zasad przejrzystości życia publicznego, jest to, by dostęp do informacji był jak najszybszy. 

Te zmiany niepokoją nas z kilku powodów. Po pierwsze, oznaczają, jak już wspominaliśmy, że utrudnienia w dostępie do informacją pojawią się już teraz. Po drugie, konsekwencje takich zmian w prawie mogą trwać przez lata. Żadna władza niestety nie jest specjalnie entuzjastyczna wobec dawania obywatelom możliwości wglądu w swoje działania. Oznacza to, że niezależnie od tego, kto wygra następne wybory, może nie spieszyć się z odkręcaniem tych zmian. W konsekwencji utrudni to znacznie pracę organizacjom i osobom kontrolującym władze oraz dziennikarzom i dziennikarkom. Ujmując sprawę już zupełnie wprost. Trudniej będzie namierzać przypadki korupcji, niegospodarności i niekompetencji. Dlatego będziemy walczyć o to, żeby ten szkodliwy dla państwa wniosek trafiły tam gdzie jego miejsce - do kosza.

Zdjęcie: David Berkowitz. Modyfikacja Fundacja ePaństwo