Nieświeża kuchnia legislacji

Krzysztof Izdebski

Krzysztof Izdebski

18 lipca 2017

Przeczytasz w 3 minuty

Znęcanie się nad niezależnym sądownictwem trwa w najlepsze. Przy okazji możemy obserwować brudną kuchnię procesu legislacyjnego, którego ciężkostrawne menu układa niewidzialna ręka nieformalnego szefa kuchni. Opinie klientów nie mają przy tym żadnego znaczenia, a kelnerzy podają wszystko co im wyda kuchnia. Przeczytaj opinię Krzysztofa Izdebskiego o obecnej sytuacji z sądownictwem:

Proces stanowienia prawa to jedna z dwóch najważniejszych funkcji władzy ustawodawczej

O braku przejrzystości procesu legislacyjnego w Polsce pisałem już wielokrotnie, ostatnio, w kontekście demolowania sądownictwa, na portalu jagiellonski24.pl. Proces stanowienia prawa to jedna z dwóch najważniejszych funkcji władzy ustawodawczej. Prawa, które dotyczy wszystkich obywateli i obywatelek i to oni ponoszą jego konsekwencje. Politycy jakoś sobie poradzą. W preambule do Konstytucji można przeczytać: „Ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot.” Słowa o dialogu społecznym nie znalazły się w niej wyłącznie na użytek wyborczych obietnic. To trwały, ustrojowy element demokratycznego państwa prawa. Podobnie jak ujęta w art. 7 zasada, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa, który powinien być, w tym wypadku, czytany łącznie z art. 10 Konstytucji.
dialog społeczny to trwały, ustrojowy element demokratycznego państwa prawa
Przepis ten stanowi, że ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej. O zamachu na władzę sądowniczą napisano już sporo. O zamachu na władzę ustawodawczą już mniej. A on trwa w najlepsze. Projekt ustawy o Sądzie Najwyższym jest niby projektem poselskim, ale jak potwierdzają osoby, których podpisy się tam znalazły, nie miały szansy się z nim zapoznać. Ten fakt potwierdził również pos. Marek Suski, który na antenie Polsat News ujawnił, że jest to powszechna praktyka. Co to oznacza? Ano to, że tak samo jak głos obywateli jest doceniany wyłącznie w momencie wyborów, tak głos posłów jest wykorzystywany do przepchnięcia tego co zakłada sobie władza wykonawcza. Ta, nie mając argumentów merytorycznych i bojąc się konfrontacji z twardymi dowodami, woli wykorzystać gotowych na wszystko posłów by Ci ponieśli ciężar naruszania Konstytucji. Trudno czasami utrzymać takie oszustwo w tajemnicy. To przedstawiciel rządu poinformował dzisiaj, jakie zmiany zostaną wprowadzone do poselskiego projektu ustawy o Sądzie Najwyższym. Posłom pozostała tylko bierna akceptacja jego słów.

I tu dochodzimy do sedna problemu

Nie chodzi tylko o to, że władzy wykonawczej, niepewnej swoich argumentów, nie jest w smak konfrontowanie swoich pomysłów z obywatelami i obywatelkami. Największym problemem jest wyłączenie obowiązywania art. 95 Konstytucji stanowiącego, że Sejm sprawuje kontrolę nad działalnością Rady Ministrów.
Otóż nie dość, że nie ma żadnej kontroli nad tym co robi władza wykonawcza, to jeszcze daje się przez nią rozgrywać, narażając na konsekwencje swoich czynów szeregowych posłów.
Co to oznacza? To, że w istocie nikt nie kontroluje polityków. Trybunał Konstytucyjny został „unieszkodliwiony”, uzależnienie sądów jest kwestią czasu, a Sejm służy wyłącznie jako taran do przepychania pomysłów rządu (i jego rzeczywistego szefa). Tym większa rola organizacji patrzących władzy na ręce. Do znudzenia musimy przypominać jak powinny się kształtować właściwe relacje władza – obywatel i jak w demokratycznym państwie prawa powinna wyglądać równowaga władz publicznych. W żadnym razie nie powinniśmy sytuacji, których jesteśmy obecnie świadkami akceptować.