Dostęp do danych publicznych czyli skok na beton.

Krzysztof Izdebski

Krzysztof Izdebski

23 maja 2017

Przeczytasz w 3 minuty

No i po rozprawie. I po prawie do ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego.  Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, w ślad za twierdzeniami Ministra Cyfryzacji, że kod źródłowy programu stworzonego za środki publiczne, do którego Wojewoda Podlaski posiada prawa autorskie oraz, który wykorzystywany jest w bieżącej pracy urzędu nie stanowi informacji sektora publicznego. Dlaczego? Sami do końca nie rozumiemy. Sąd w uzasadnieniu ustnym wymiennie stosował pojęcia informacji publicznej i informacji sektora publicznego. Przywołał m. in. orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego z 27 lutego 2014 r. w którym stwierdzono, że kod źródłowy nie stanowi informacji publicznej. Dlaczego? Bo zdaniem NSA „skoro zatem kod źródłowy jest tylko technicznym elementem przetwarzania danych, a głównym zastosowaniem kodu źródłowego jest wyrażanie programów komputerowych w zrozumiałej postaci należy stwierdzić, że kod źródłowy stanowi jedynie narzędzie wykorzystywane w programach komputerowych, nie zawierając jakiegokolwiek komunikatu o sprawach publicznych. Zestawienie istoty kodu źródłowego z istotą przykładowych informacji o sprawach publicznych wymienionych w przytoczonym wcześniej art. 6 ustawy o dostępie do informacji publicznej wskazuje na odmienność kodu źródłowego, uzasadniającą pogląd, że kod źródłowy nie stanowi informacji publicznej w rozumieniu art. 1 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej. Można z tym wyrokiem polemizować, ale nie potrafimy odnaleźć odpowiedzi na pytanie co ma jedno do drugiego. NSA w przywołanym orzeczeniu odnosił się do ustawy o dostępie do informacji publicznej, w której zawarto quasi definicję informacji publicznej, wskazując, że dotyczy ona spraw publicznych. My oparliśmy nasz wniosek na ustawie o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznej, w której definicja jest zdecydowanie odmienna: „Przez informację sektora publicznego należy rozumieć każdą treść lub jej część, niezależnie od sposobu utrwalenia, w szczególności w postaci papierowej, elektronicznej, dźwiękowej, wizualnej lub audiowizualnej, będącą w posiadaniu podmiotów, o których mowa w art. 3 Każdą treść. Nie ma w tym przepisie mowy o sprawach publicznych, ani o tym, że kod źródłowy jest wyłączony z tego pojęcia. Takie ograniczenie nie wynika też z treści dyrektywy, co celnie zauważył francuski Trybunał Administracyjny.  Co więcej, uzasadnienie projektu ustawy o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego zawiera  wyraźne wskazanie, że „definicja informacji sektora publicznego stanowi zatem odzwierciedlenie definicji dokumentu, o której mowa w art. 2 pkt 3 dyrektywy 2003/98/UE, i jest szersza niż pojęcie informacji publicznej, o której mowa w art. 1 udip. Tym samym w zakresie pojęcia „informacji sektora publicznego” zawiera się informacja publiczna oraz inne treści będące w posiadaniu podmiotów, które udostępniają lub przekazują w celu ponownego wykorzystywania, które wykraczają poza zakres pojęcia informacji publicznej.” Nie rozumiemy rozstrzygnięcia, które te okoliczności całkowicie pomija. Rozumiemy jednak konsekwencje dla realizacji celów dyrektywy. Otóż, każda informacja, której organ i sąd nie uzna za informację sektora publicznego (a do tej pory sądy zgadzają się z organami) nie będzie mogła być ponownie wykorzystywana. Takich informacji może być mnóstwo, bo wiele danych nie jest wprost określone w ustawie o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego. Przykładem są chociażby informacje o stanie środowiska, ale mogą to też być dane dotyczące transportu czy np. badań opinii publicznej zlecanych przez urząd. Zapomnijcie też o rozwoju segmentu otwartego oprogramowania w obszarze administracji publicznej. Nie ma bowiem, na skutek działań Ministra i sądu podstawy prawnej do ponownego wykorzystywania i np. współtworzenia produktów na bazie otwartych kodów. Będziemy oczywiście składać skargę kasacyjną, w której m.in. zwrócimy się do NSA o skierowanie pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości UE odnośnie dowolnego ograniczania zastosowania dyrektywy, wbrew przyjętym przepisom krajowym. A pod koniec czerwca zapraszamy was do lektury, tworzonego wspólnie z Centrum Cyfrowym, raportu o stosowaniu ustawy. Podobnie, jak dzisiejszy wyrok WSA, nasze wnioski nie będą optymistyczne.