Przejrzystość to nie tylko domena państwa.

Krzysztof Izdebski

Krzysztof Izdebski

05 lipca 2016

Przeczytasz w 2 minuty

Z wielkimi nadziejami obserwowaliśmy inicjatywę podjętą przez Europejską Federację Przemysłu i Stowarzyszeń Farmaceutycznych (EFPIA) zmierzającą do stworzenia corocznych raportów na temat wartości i zakresu współpracy firm farmaceutycznych z przedstawicielami zawodów medycznych i organizacjami ochrony zdrowia w roku 2015.  Pierwsza tura publikacji raportów odbyła się pod koniec czerwca i choć, jak na razie dane są niepełne i większość lekarzy nie zdecydowała się na ujawnienie informacji o współpracy z firmami farmaceutycznymi, nasze nadzieje nie zostały zawiedzione. Uważamy, że jawność funkcjonowania rozmaitych struktur, tak publicznych, jak i prywatnych powinna być regulowana przepisami prawa. Tylko takie rozwiązanie może zapewnić prowadzenie stabilnej polityki przejrzystości. Jesteśmy jednak realistami i zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko powinno być regulowane prawem, szczególnie kiedy określone środowiska same narzucają sobie przestrzeganie pewnych standardów. Tak było właśnie w tym wypadku. Mimo braku stosownych regulacji UE i w Polsce firmy skupione w Federacji (w Polsce ich przedstawicielem jest INFARMA) w ślad za podpisaniem Kodeksu Przejrzystości zdecydowały się na publikację raportów, z których wynika, że "z analizy raportów opublikowanych przez 30 sygnatariuszy Kodeksu Przejrzystości wynika, że w roku 2015 firmy te przeznaczyły w sumie 623 mln złotych na realizację badań klinicznych oraz inne formy współpracy ze środowiskiem medycznym" Ta ogromna kwota, umykała do tej pory oczom opinii publicznej, a przecież zaangażowanie koncernów farmaceutycznych w tworzenie polityk lekowych i wpływ jaki mają na całą służbę zdrowia jest nie do przecenienia. Ze wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi aspektami takiego budowania swojej pozycji na rynku. Wbrew pozorom, sukcesem inicjatywy pozostaje fakt, że aż 22 % lekarzy zdecydowało się na ujawnienie swoich powiązań z koncernami. Przypominamy, że zrobili to lekarze, w kraju, w którym niektórzy ministrowie nie chcą i nie pokazują swoich oświadczeń majątkowych. Fundacja na pewno wykorzysta udostępnianie dane, choć zdajemy sobie sprawę, że na prawdziwe z nich korzyści musimy jeszcze poczekać. Ale początek jest bardzo obiecujący. Trzymamy kciuki i życzymy sobie aby i inne środowiska "zaraziły się" bakcylem jawności.