Cenzura w Internecie, o której się łatwo nie dowiecie.

Krzysztof Izdebski

Krzysztof Izdebski

30 czerwca 2016

Przeczytasz w 9 minut

Ten częstochowski rym jest jak najbardziej zamierzony. Kończą się nam bowiem pomysły na to jak opisywać kolejne pomysły rządu (rządów) na wprowadzenie blokowania stron internetowych. Tym razem choć od końca maja znaliśmy treść rządowego projektu zmiany ustawy o grach hazardowych to czekaliśmy na ogłoszenie konsultacji. Była cisza i ośmieliła nas dopiero zasłyszana przez naszych przyjaciół z Fundacji Panoptykon informacja, że Ministerstwo Finansów uważa, że już trwają "de facto konsultacje". Poniżej przedstawiamy nasze wstępne uwagi, które przesłaliśmy do Ministra Finansów.

Uwagi Fundacji ePaństwo do rządowego projektu ustawy z dnia z 23 maja 2016 r. o zmianie ustawy o grach hazardowych i innych ustaw.

Fundacja ePaństwo, zgodnie ze swoją misją, działa na rzecz rozwoju demokracji, otwartej i przejrzystej władzy oraz zaangażowania obywatelskiego. Fundacja wykorzystując moc Internetu i nowe technologie otwiera różne zasoby danych publicznych i bezpłatnie udostępnia je obywatelom. Daje obywatelom wiedzę i narzędzia do ulepszania swojego państwa. Reagujemy wszędzie tam gdzie rządzący proponują wprowadzenie przepisów mogących negatywnie wpłynąć na realizację naszej misji. Nie chodzi tu jednak o nasze poczucie komfortu ale wierzymy, że wyznawane przez nas wartości są tymi sami, którymi powinno się kierować demokratyczne państwo prawa. Z przykrością musimy zauważyć, że w wypadku proponowanych przepisów słowa „demokratyczne” i „prawa” zostały przez projektodawców zepchnięte na dalszy tor. Wprowadzane przepisy ograniczają bowiem w nieproporcjonalny sposób prawa człowieka. Projektowane przepisy, choć zdajemy sobie sprawę, że być może u ich podstaw leżą szlachetne intencje, niosą ryzyko dla funkcjonowania takich wartości, jak wolność wyrażania opinii, dostęp do informacji oraz zasada neutralności w sieci. I. Uwagi dotyczące procesu legislacyjnego. Musimy również zaprotestować przeciwko trybowi procedowania ustawy. Być może powinniśmy przyzwyczaić się do tego, że brak konsultacji, szybka i nieprzejrzysta ścieżka legislacyjna są immanentnymi cechami podejścia do procesu prawodawczego w obecnej kadencji (choć i do poprzednich mamy wiele uwag), ale z uwagi że nasze głębokie przywiązanie do przejrzystego, inkluzywnego i merytorycznego tworzenia prawa, musimy wyrazić dezaprobatę dla tego sposobu procedowania. Jak bardzo kontrastuje to z tezami głoszonymi w poprzedniej kadencji parlamentu kiedy ówczesny poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Giżyński wskazywał w interpelacji nr 6831 do Ministra Administracji i Cyfryzacji, że „zadziwiające jest, jak często pomija się konsultacje społeczne w procesie tworzenia prawa, warto wspomnieć chociażby o sprawie ACTA, Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych czy o ustawie medialnej. Należy podkreślić, że pomijanie głosu społeczeństwa w procesie tworzenia prawa jest zawsze szkodliwe i antydemokratyczne.” W opublikowanej w dniu 25 maja 2016 r. Ocenie Skutków Regulacji wskazano, że „W ramach konsultacji publicznych projekt zostanie zamieszczony na stronie internetowej BIP Rządowego Centrum Legislacji”. Pomijając fakt, że projekt znalazł się jedynie w zakładce „Komitet Stały Rady Ministrów” bez umieszczania go w istniejącej przecież zakładce „Konsultacje publiczne” to należy podkreślić, że zgodnie § 52 uchwały Rady Ministrów Regulamin Pracy Rady Ministrów „z chwilą skierowania do uzgodnień, konsultacji publicznych lub opiniowania projektu założeń projektu ustawy, projektu ustawy lub projektu rozporządzenia organ wnioskujący udostępnia projekt w Biuletynie Informacji Publicznej na stronie podmiotowej Rządowego Centrum Legislacji, w serwisie Rządowy Proces Legislacyjny, zwanym dalej „RPL”.” Z udostępnionych informacji nie wynika by organ wnioskujący skierował projekt do konsultacji. Uchwała wyraźnie wskazuje, że samo opublikowanie nie jest równoznaczne ze skierowaniem projektu do konsultacji. Taką interpretację powołanego przepisu wzmacnia § 36. stanowiący, że „organ wnioskujący, biorąc pod uwagę treść projektu założeń projektu ustawy, projektu ustawy lub projektu rozporządzenia, a także uwzględniając inne okoliczności, w tym znaczenie projektu oraz przewidywane skutki społeczno-gospodarcze, stopień jego złożoności oraz jego pilność, przedstawia projekt do konsultacji publicznych”. Musi to zrobić zatem w sposób wyraźny, chociażby poprzez umieszczenie projektu w zakładce „Konsultacje publiczne”, a nie w innej zakładce. Na marginesie warto zwrócić uwagę, że taki sposób publikacji wskazuje również, że projekt nie jest przedmiotem uzgodnień międzyresortowych, co z uwagi na jego przekrojowy charakter może negatywnie odbić się na jego ostatecznym kształcie. Żałujemy, że organ wnioskujący nie skierował pisma z prośbą o skonsultowanie projektu do wybranych organizacji i instytucji na co pozwala mu powołany § 36 Regulaminu. Nie domagamy się specjalnego traktowania. Domagamy się jedynie poważnego traktowania konsultacji publicznych. Dość już jest przykładów z ostatnich miesięcy potwierdzających, że brak uczciwych konsultacji publicznych negatywnie wpływa na zawartość merytoryczną przepisów. Niemniej, powziąwszy nieoficjalnie informację, że organ wnioskujący uważa, że umieszczenie projektu na platformie RCL stanowi „de facto” konsultacje, przekładamy niniejszym nasze uwagi do projektu. Mają one jedynie charakter sygnalizacyjny z uwagi na brak pewności do kiedy należy takie uwagi składać. Pełniejsza wersja naszych zastrzeżeń zostanie przedstawiona w toku dalszych prac. Jednocześnie będziemy wdzięczni za wskazanie do kiedy prowadzone są „de facto” konsultacje i w jaki terminie można się spodziewać raportu z ich przeprowadzenia, o którym mowa w §51 Regulaminu. II. Uwagi dotyczące wybranych przepisów projektu. Z niepokojem przyjmujemy propozycje dotyczące wprowadzenie Rejestru Niedozwolonych Stron, o którym mowa w proponowanym brzmieniu art 15f nowelizowanej ustawy o grach hazardowych. Niezależnie od tego, że uważamy, że takie pomysły są nieskuteczne, jesteśmy przekonani, że są niebezpieczne dla wolności wymiany opinii w Internecie. Dla wolności wymiany opinii w ogóle. Pomijając okoliczności, że podobna propozycja była już w 2009 r. przedmiotem wielu krytycznych opinii, wyrażamy zdziwienie, że obecny projekt nie był poddany ocenie jego zgodności z międzynarodowymi dokumentami ochrony praw człowieka. W szczególności z art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Zgodnie z jego brzmieniem “1. Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe.(...)” Konwencja zezwala co prawda na to by „korzystanie z tych wolności pociągających za sobą obowiązki i odpowiedzialność może podlegać takim wymogom formalnym, warunkom, ograniczeniom i sankcjom, jakie są przewidziane przez ustawę i niezbędne w społeczeństwie demokratycznym w interesie bezpieczeństwa państwowego, integralności terytorialnej lub bezpieczeństwa publicznego ze względu na konieczność zapobieżenia zakłóceniu porządku lub przestępstwu, z uwagi na ochronę zdrowia i moralności, ochronę dobrego imienia i praw innych osób oraz ze względu na zapobieżenie ujawnieniu informacji poufnych lub na zagwarantowanie powagi i bezstronności władzy sądowej”. Lecz nie może to oznaczać upoważnienia władz do dowolnego ograniczenia tej wolności przepisami prawa. W sprawie Sunday Times przeciwko Wielkiej Brytanii (1979), Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdził m.in., że z pojęcia "przewidziane przez prawo" wynikają dwa podstawowe wymagania. Po pierwsze, akt prawny powinien być wystarczająco zrozumiały, tak aby obywatel mógł bez trudu zorientować się, jakie zachowanie, w danych okolicznościach, prawodawca uważa za prawidłowe. Po drugie, przepis nie może być uważany za "prawo" jeśli nie sformułowano go na tyle precyzyjnie, aby obywatel mógł, w zależności od jego treści ,regulować swoje zachowanie. Musi on mieć możliwość przewidywania następstw, które mogą wyniknąć z określonego zachowania. Trudno jest również ustalić, która z przesłanek wyłączającym tę wolność ma zastosowanie w tym przypadku. Tymczasem propozycja Ministra Finansów ma dotyczyć objęcia Rejestrem adresów elektronicznych pozwalających „na identyfikację stron internetowych lub innych usług zawierających treści umożliwiające urządzanie gier hazardowych bez zezwolenia udzielonego zgodnie z przepisami ustawy lub uczestniczenie w tych grach, nazwę podmiotu urządzającego gry hazardowe bez zezwolenia oraz nazwę oferowanej gry hazardowej”. Oznacza to, że wpisowi do Rejestru, a w konsekwencji próbie zablokowania podlegać będzie każda strona na której – nawet bez wiedzy jej administratorów – będzie w jakiejś mierze identyfikowała inne strony oferujące niezgodne z ustawą usługi. Administrator strony nie może mieć pewności czy np. wyrażenie opinii w którymś z komentarzu na temat działania strony organizującej niedozwolonej formy hazardu wraz z jej wskazaniem nie spowoduje zablokowania wszystkich treści na prowadzonej przez niego stronie. Podobny brak pewności powstaje po stronie przedsiębiorcy telekomunikacyjnego, który musi wypełniać obowiązki, o których mowa w proponowanym art. 15f ust. 3 ustawy, a za brak podjęcia czynności grozi mu, określona w art. 89 ust. 1 pkt 8 kara pieniężna w wysokości aż do 500 tysięcy złotych. Przedstawione powyżej uzasadnione wątpliwości co do faktycznych intencji organu wnioskującego nie zostaną również wyjaśnione przez sąd. Projektodawca nie przewidział bowiem żadnej formy kontroli sądowej wprowadzania stron do Rejestru co stanowi rażące naruszenie tak art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, mimo że proponowane postępowanie nie może być wprost zakwalifikowane jako sprawa „karna” lub „cywilna” (por. Albert i Le Compte, §§25-37), jak i art. 45 oraz art. 184 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej gdyż naruszone zostało prawo „każdego” do sądu, a sądy administracyjne zostały pozbawione możliwości sprawowania kontroli działalności administracji publicznej w tym zakresie. W przypadku proponowanej przez Ministra działalności w zakresie wpisywania stron do Rejestru a w konsekwencji ich blokowania możliwość kontroli nie wynika z przepisów ustawy Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, jak również brak jest wyraźnego wskazania takiej możliwości w przepisach projektowanej ustawy. Wskazana przez projektodawców w proponowanym art 15f ust. 7 kontrola Sądu Okręgowego w Warszawie również jest pozbawiona cech racjonalności. Trudno bowiem z nich wywieść na czym taka kontrola miałaby się opierać, jaki charakter miałoby postępowanie kontrolne, kto miałby brać w nim udział i jakie wreszcie mogłyby być warianty jej zakończenia. Kontroli sądowej nie zastąpi również kontrola społeczna gdyż mimo publikacji Rejestru na BIP Ministerstwa, obywatele nie posiadają narzędzi do kwestionowania zasadności umieszczenia danego adresu w Rejestrze. Wyrażamy nadzieję, że te wstępne uwagi zyskają uznanie Ministra i zmodyfikuje swoją propozycję.   Opinia - Fundacja ePaństwo - Opinia o ustawie hazardowej